Po wyjechaniu ze Splitu, skierowaliśmy się do Trogiru. Miasto to, uważam za drugie najfajniejsze miejsce na naszej trasie. Trudno mi w tym momencie napisać dlaczego, Może ze względu na klimat, atmosferę tych wąskich, uliczek. A może dlatego, że miasto wyglądało na wymarłe. Zero turystów na ulicach (pewnie było za gorąco), zero tambylców. Oczywiście wykonaliśmy program standardowy, czyli m.in. widzieliśmy katedrę św. Wawrzyńca, ale na serio, najprzyjemniejszą częścią był „swobodny spacer”.
Meeting point mieliśmy wyznaczony na parkingu za targiem, poza ścisłym centrum. Pilotka, przed zwiedzaniem, tłumaczyła wszystkim, jak krowie na rowie, jak wrócić na ten parking, ale i tak kilka osób się zgubiło. Czas nam w ten sposób podarowany spędziliśmy kupując owoce na targu (względnie tanie). Tak słodkich gruszek chyba nigdzie nie jadłem.
Powrót do Neum zajął chyba z trzy godziny i był najbardziej męczący.
Podsumowując. Wydaje mi się, że jeżeli miałbym możliwość wrócić tylko do jednego z tych miast ponowne to raczej wolałbym jeszcze raz zobaczyć Trogir.
Wieczorem postanowiliśmy się potaplać w morzu. Uwierzycie, że zgubiliśmy się w hotelu??