Park Narodowy Krka to kolejne miejsce, gdzie natura czaruje ludzi swoim pięknem i rozmachem. Rzeka Krka przepływa przez park, tworząc wodospady i bystrza. W przeciwieństwie do Plitvic tu kąpiel jest dozwolona. Więc mogliśmy obserwować jak kilkunastoletni chłopcy skaczą w dół jednego z wodospadów, pod którym urządzone było zwykłe kąpielisko. Woda tak samo jak w Plitvicach była kryształowo czysta i tak samo ciepła. Nasza hojna przewodniczka zarządziłą godzinę przerwy na taplanie się w cieplutkiej wodzie, a później poprowadziła ścieżką dydaktyczną przez park do parkingu. I tu było naprawdę zabawnie.
Zapewne większość nas pamięta, być może jeszcze z biologii jak nauczyciele opowiadali o nietoperzach wpuszczonych do pomieszczenia z wiszącymi dzwoneczkami i żaden z nich nie zadzwonił. No to na tej ścieżce myśmy się czuli jak te nietoperze. Z liści,gałęzi drzewi zwisały cieniuteńkie niteczki (setki tysięcy), a na końcu każdej wiła się gąsienica, która tylko czekała na coś na co mogła spaść. Teraz wyobraźcie sobie setkę osób, która otrzepywała się z natrętnych gąsienic… Cudnie.
Na kolację zatrzymaliśmy się tuż przy granicy ze Słowenią. Miejsce wyglądało jak, no właśnie brak mi porównania, gdyż takiej jadłodajni (?) nigdzie w Polsce nie widziałem. Myśmy zdecydowali się na naleśniki z syropem czekoladowym. Pycha.
Tuż przed odjazdem, przypomnieliśmy sobie, że zapomnieliśmy z tego wszystkiego, wrzucić kartek do skrzynki pocztowej, więc wyruszyliśmy na poszukiwanie takiej. Okazało się, że w całej wiosce nie ma ani jednej skrzynki na listy. Jednakże pani prowadząca malutki sklepik spożywczy obiecała, że przy najbliższej wizycie w mieście wrzuci nasze kartki. I zrobiła to, za co jej stokrotnie dziękujemy.